Na razie moje zachwyty nad henną są mocno stonowane.
Owszem, pogrubiła włosy, stały się błyszczące i jakby zdrowsze, a końcówki, które przed zabiegiem potrzebowały podciącia, teraz absolutnie tego nie wymagają. Nie ma ani jednej białej kropki i nie zauważyłam żadnego rozdwojenia. Pod tym względem absolutny cud! Włosy są odrobinę bardziej sztywne, ale dzięki temu lepiej się układają i maja dużo więcej objętości niz przed hennowaniem.
Niestety kolor, jaki otrzymałam niekoniecznie mnie zachwycił. Wyszedł bardzo ciemny, ale to przecież moja pierwsza próba! Zachwycam się kolorem włosów Moniki z bloga http://www.sophieczerymoja.com/ i to jest absolutnie mój cel :)
Zauważyłam, że mimo moich usilnych starań i pielęgnacji, jaką wprowadzilam, moje włosy rosną, ale wciąż bardzo powoli. Kocham mój kolor mango na włosach, lekko pomarańczowy po wypłukaniu, bardzo intensywny zaraz po farbowaniu... ale to jednak chemia i podejrzewam, że niestety to moje farbowanie raz na poltora miesiąca mogło spowolnic proces rośnięcia w duzym stopniu.
Tak więc wiedziona pragnieniem uzyskania długich, zdrowych włosów aż po same końce stwierdzilam, że przyjmę taktykę Moniki (ach jestem Ci wdzięczna, może kiedyś to przeczytasz ;) )
Zaczęłam od zakupienia naturalnej henny 100% oraz cassi, firmy Swati. Khadi nie kupiłam ze względu na cenę, odrobinę wyższą, ale jednak. Szczególnie teraz, przy pierwszych próbach, chcę sobie oszczędzić wydatków, a czytałam, że te henny mają bardzo zblizoną jakość.
Rozrobiłam ją prawie wg przepisu wspomnianej blogerki:
50g henny naturalnej
50g cassi
400ml naparu z 3 torebek rumianku
po szczypcie imbiru, cynamonu i kurkumy
2 łyzki miodu
Nie czekałam, tylko po porządnym umyciu włosów szamponem z sls, nałozylam błoto na glowę, Moja łazienka ucierpiała ogromnie, ale ja zadowolona nalozyłam tylko czepek foliowy, czapkę, i czekałam z głupim usmiechem przez 2h.
Po zmyciu, okropnie uciążliwym, ale dającym się znieśc, kiedy juz woda stała sie przezroczysta, a nie, ku mojemu przerażeniu, brunatna, nałozylam na włosy delikatny szampon i umyłam jednak, bo bałam się, że na moich włosach zostana jeszcze jakieś niedobitki henny. Nałozyłam też odrobinę odzywki, nie miałam wyjścia bo wlosy stały się tak tempe, że nie mogłam ich ruszyć ;) Po zmyciu wszystkiego ciepłą wodą polałam włosy przez dluższą chwilę chłodnym strumieniem, odcisnęłam w bawełnianą bluzkę i dałam im trochę podeschnąć.
PRZESTAŁAM ROZCZESYWAĆ MOKRE WŁOSY.
Wreszcie - w tym przypadku po prostu sie bałam, że połowa włosów zostanie na szczotce. Kiedy jednak zauważylam, że jak najpierw wysuszę, a potem rozczeszę, włosy nadal są ok, to porzuciłam ten niecny postępek.
Włosy zaraz po wysuszeniu były... brązowe i wpadłam w rozpacz. Pamietałam jednak, że kolor intensywnieje w ciągu kilkudziesięciu godzin, poza tym po kilku myciach powinny sie zrobić jaśniejsze. Ku mojemu zdziwieniu już następnego dnia byla jasniejsze bez mycia ;)
Susz niestety duzy, ale czego się nie robi... po kolejnym umyciu, 48h po zabiegu, włosy wciąż lekko wysuszone, ale miękkie, błyszczące, a końcówki jak po rekonwalescencji :)
Niestety moje odrosty pozostały ciemne, ale tego się spodziewałam. Za kilka dni pofarbuję tylko je chemiczną farbą, a reszte samą henną naturalną z cytryną. Chcę, żeby były intensywniejsze, moze cassia stonowała efekt?
W każdym razie henna zostaje, nie poddam się tak od razu! Co 4-5mcy będę farbować włosy farbą chemiczną po całości, henna jednak zostanie podstawą. Chyba że włosy zrobią się czarne :D
Owszem, pogrubiła włosy, stały się błyszczące i jakby zdrowsze, a końcówki, które przed zabiegiem potrzebowały podciącia, teraz absolutnie tego nie wymagają. Nie ma ani jednej białej kropki i nie zauważyłam żadnego rozdwojenia. Pod tym względem absolutny cud! Włosy są odrobinę bardziej sztywne, ale dzięki temu lepiej się układają i maja dużo więcej objętości niz przed hennowaniem.
Niestety kolor, jaki otrzymałam niekoniecznie mnie zachwycił. Wyszedł bardzo ciemny, ale to przecież moja pierwsza próba! Zachwycam się kolorem włosów Moniki z bloga http://www.sophieczerymoja.com/ i to jest absolutnie mój cel :)
Zauważyłam, że mimo moich usilnych starań i pielęgnacji, jaką wprowadzilam, moje włosy rosną, ale wciąż bardzo powoli. Kocham mój kolor mango na włosach, lekko pomarańczowy po wypłukaniu, bardzo intensywny zaraz po farbowaniu... ale to jednak chemia i podejrzewam, że niestety to moje farbowanie raz na poltora miesiąca mogło spowolnic proces rośnięcia w duzym stopniu.
Tak więc wiedziona pragnieniem uzyskania długich, zdrowych włosów aż po same końce stwierdzilam, że przyjmę taktykę Moniki (ach jestem Ci wdzięczna, może kiedyś to przeczytasz ;) )
Zaczęłam od zakupienia naturalnej henny 100% oraz cassi, firmy Swati. Khadi nie kupiłam ze względu na cenę, odrobinę wyższą, ale jednak. Szczególnie teraz, przy pierwszych próbach, chcę sobie oszczędzić wydatków, a czytałam, że te henny mają bardzo zblizoną jakość.
Rozrobiłam ją prawie wg przepisu wspomnianej blogerki:
50g henny naturalnej
50g cassi
400ml naparu z 3 torebek rumianku
po szczypcie imbiru, cynamonu i kurkumy
2 łyzki miodu
Nie czekałam, tylko po porządnym umyciu włosów szamponem z sls, nałozylam błoto na glowę, Moja łazienka ucierpiała ogromnie, ale ja zadowolona nalozyłam tylko czepek foliowy, czapkę, i czekałam z głupim usmiechem przez 2h.
Po zmyciu, okropnie uciążliwym, ale dającym się znieśc, kiedy juz woda stała sie przezroczysta, a nie, ku mojemu przerażeniu, brunatna, nałozylam na włosy delikatny szampon i umyłam jednak, bo bałam się, że na moich włosach zostana jeszcze jakieś niedobitki henny. Nałozyłam też odrobinę odzywki, nie miałam wyjścia bo wlosy stały się tak tempe, że nie mogłam ich ruszyć ;) Po zmyciu wszystkiego ciepłą wodą polałam włosy przez dluższą chwilę chłodnym strumieniem, odcisnęłam w bawełnianą bluzkę i dałam im trochę podeschnąć.
PRZESTAŁAM ROZCZESYWAĆ MOKRE WŁOSY.
Wreszcie - w tym przypadku po prostu sie bałam, że połowa włosów zostanie na szczotce. Kiedy jednak zauważylam, że jak najpierw wysuszę, a potem rozczeszę, włosy nadal są ok, to porzuciłam ten niecny postępek.
Włosy zaraz po wysuszeniu były... brązowe i wpadłam w rozpacz. Pamietałam jednak, że kolor intensywnieje w ciągu kilkudziesięciu godzin, poza tym po kilku myciach powinny sie zrobić jaśniejsze. Ku mojemu zdziwieniu już następnego dnia byla jasniejsze bez mycia ;)
Susz niestety duzy, ale czego się nie robi... po kolejnym umyciu, 48h po zabiegu, włosy wciąż lekko wysuszone, ale miękkie, błyszczące, a końcówki jak po rekonwalescencji :)
Niestety moje odrosty pozostały ciemne, ale tego się spodziewałam. Za kilka dni pofarbuję tylko je chemiczną farbą, a reszte samą henną naturalną z cytryną. Chcę, żeby były intensywniejsze, moze cassia stonowała efekt?
W każdym razie henna zostaje, nie poddam się tak od razu! Co 4-5mcy będę farbować włosy farbą chemiczną po całości, henna jednak zostanie podstawą. Chyba że włosy zrobią się czarne :D
Zdjęcia w sztucznym świetle, wciąż robione telefonem. Tutaj wyglądają na jasne :) ach i tak powinny wyglądać wszędzie! Odrobinę więcej czerwieni, intensywności! Ale to jeszcze osiągnę. Cały rytuał związany z nakładaniem henny jest pracochłonny i dla niektórych napewno uciążliwy. Ja jednak uwielbiam zioła, mieszanie, dodawanie składników, a potem ten piękny efekt... nie straszne mi błoto na głowie i kilka godzin w czepku. Ważne, że działa. A ja przeżywam małą przygodę ;) Wlosy farbowałam wieczorem, na górze od lewej efekt: rano i po 48h. Na dole po 48h po roztrzepaniu palcami (oba zdjęcia po prawej po koczku ślimaczku) |