Przez ostatnie dni byłam bez reszty pochłonięta przez powieść, która sama wylewa mi się na papier... a właściwie na strony w Wordzie. Nie specjalnie mogę skupić się na czyms innym. Nie zawsze tak mam. Tak naprawdę od kwietnia zeszłego roku mnie to wzięło. Pisząc, czuję, że jestem gdzie indziej. Czerpię radość z tego co dzieje sie podczas przygód moich bohaterów. Cały czas jestem w tym świecie i jest mi z tym dobrze.
Dwa dni temu jednak spojrzałam na moją główną postać i stwierdziłam, że muszę ja bardziej ukształtować, że czegoś jej brakuje, że muszę ją bardziej urzeczywistnić, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Zniechęciłam się bardzo, od razu wpadły mi do głowy myśli typu "przecież ona nikomu się nie spodoba, jest taka nijaka, nie mam szans się przebić" itd. I odłozyłam pisanie. Aż do dzisiaj rano. Jechałam tramwajem i moja postać zaczęła się sama rysować w mojej głowie. Powstał zarys kilku scen, które nie burząc fabuły nadadzą jej głębi. Kilka dodatkowych, pobocznych wątków przyda się, aby nadać treści tego, czego w tej chwili jej brakuje. I
I znów mnie porwało... :) muszę się jednak zająć pracą, domem, muszę SPAĆ.
A na to brakuje mi czasu. A kiedy w weekend nagle mam go trochę więcej, to okazuje się, że jedyne na co mam siłę, to leżeć w łóżku. Cóż, ostatatnio szybko padam na twarz. Jeszcze kilka miesięcy temu chodziłam jak nakręcona nawet do 2-3 i wstawałam o 6. Teraz o 21 już nie bardzo jestem w stanie nawet pozmywać. Chyba potrzebuję kilku dni wolnego :)
Żeby się wyspać i pisać, pisać, pisać :)
Oby się tylko nie okazało, że calość jawi się odbiorcom jako kompletna głupota.
Przeczytałam gdzieś w internecie kilka zasad, które fajnie uporządkowały moje myśli. Nie pamiętam, jak dokladnie brzmiały, ale znaczyły mniej więcej tyle:
Nie możesz wszystkim dogodzić i oczekiwać, że wszystkim spodoba się, to co napisałaś. Dobrym pomysłem jest wybranie sobie jakiejś osoby i pisanie własnie dla niej / dla niego. Zdecydowanie łatwiej wtedy stworzyć fajne, oryginalne dzieło! Ważne, żeby nie zakladać, że ksiązka zostanie zakończona. Lepiej milo zaskoczyć się tym, co powstanie.
Długa droga przede mną, ale jakże ekscytująca!
Dwa dni temu jednak spojrzałam na moją główną postać i stwierdziłam, że muszę ja bardziej ukształtować, że czegoś jej brakuje, że muszę ją bardziej urzeczywistnić, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Zniechęciłam się bardzo, od razu wpadły mi do głowy myśli typu "przecież ona nikomu się nie spodoba, jest taka nijaka, nie mam szans się przebić" itd. I odłozyłam pisanie. Aż do dzisiaj rano. Jechałam tramwajem i moja postać zaczęła się sama rysować w mojej głowie. Powstał zarys kilku scen, które nie burząc fabuły nadadzą jej głębi. Kilka dodatkowych, pobocznych wątków przyda się, aby nadać treści tego, czego w tej chwili jej brakuje. I
I znów mnie porwało... :) muszę się jednak zająć pracą, domem, muszę SPAĆ.
A na to brakuje mi czasu. A kiedy w weekend nagle mam go trochę więcej, to okazuje się, że jedyne na co mam siłę, to leżeć w łóżku. Cóż, ostatatnio szybko padam na twarz. Jeszcze kilka miesięcy temu chodziłam jak nakręcona nawet do 2-3 i wstawałam o 6. Teraz o 21 już nie bardzo jestem w stanie nawet pozmywać. Chyba potrzebuję kilku dni wolnego :)
Żeby się wyspać i pisać, pisać, pisać :)
Oby się tylko nie okazało, że calość jawi się odbiorcom jako kompletna głupota.
Przeczytałam gdzieś w internecie kilka zasad, które fajnie uporządkowały moje myśli. Nie pamiętam, jak dokladnie brzmiały, ale znaczyły mniej więcej tyle:
Nie możesz wszystkim dogodzić i oczekiwać, że wszystkim spodoba się, to co napisałaś. Dobrym pomysłem jest wybranie sobie jakiejś osoby i pisanie własnie dla niej / dla niego. Zdecydowanie łatwiej wtedy stworzyć fajne, oryginalne dzieło! Ważne, żeby nie zakladać, że ksiązka zostanie zakończona. Lepiej milo zaskoczyć się tym, co powstanie.
Długa droga przede mną, ale jakże ekscytująca!